środa, 10 sierpnia 2011

Przeszłość.. Dzień pierwszy

Obudziłam się dość wcześnie, spojrzałam na niego, spał obok, oddychał spokojnie. Mój mąż - powtarzałam w myślach - mój mąż. Nie było gromów, fajerwerków, nic się nie zmieniło. Poza sypialnią pełną kwiatów i rozpakowanych prezentach nic nie wskazywało na to, że dzień wczorajszy różnił się od innych wspólnych dni. Wracam pamięcią do wczorajszych wydarzeń, pamiętem ogromny stres i radość, że już po wszystkim. Nie chciałam być w centrum uwagi, oboje nie chcieliśmy. Cieszyliśmy się na myśl o powrocie do domu i utonięciu w swoich objęciach. Szczerze... nie myślałam, że to decyzja ostateczna, nie zawahałam się ani przez moment. Wiedziałam, że to mój mężczyzna. Nie bylo tu ani odrobiny tęsknoty za utracona wolnością. Była to decyzja tak samo naturalna jak wybór między kawą i herbatą co rano. Nie czułam, że stało się coś wyjątkowego. chciałam, żeby przestali na mnie patrzeć i wrocić do swojego świata. Chciałam wrócić z mężem do domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz